W roku 2022 trafiliśmy tam dwa razy, z czego pierwszy raz trochę przez przypadek. Upalny długi weekend czerwcowy planowaliśmy spędzić w Sulistrowicach na plaży campingu Sulicamp. Byliśmy tam dawno temu, kiedy to jeszcze był Ośrodek Wypoczynku Świątecznego. Z komentarza pod naszym wpisem, dotyczącego właśnie tego miejsca w Sulistrowicach, dowiedzieliśmy się, że zaszły tam spore zmiany. Ktoś się wziął za to miejsce. Wygodne dla dzieci kąpielisko, mała odległość od domu oraz ciekawość zmian ciągnęły nas pod Ślężę. Zadzwoniliśmy z trasy do Sulicamp z informacją, że nadciągamy i okazało się, że nie wcisną już nas nigdzie, choćby nie wiem jak próbowali. Zatrzymaliśmy się na hot-dogi, zaczęliśmy szukać alternatywy i wylądowaliśmy w Skorochowie w ośrodku Akwa Marina.
Pierwszy raz znaleźliśmy się tam w środku rumoru wywołanego dniami wolnymi i zakotwiczyliśmy przyczepę mniej więcej na środku campingu (blisko budki z pieczywem). Za drugim razem unikaliśmy dni wolnych i rozbiliśmy obóz prawie najbliżej recepcji.
Weekendowy galimatias
W dni wolne jest tam niezły rumor, a w upalne dni wolne – to był prawdziwy nalot. Co tu się dziwić? Wielu ma ochotę się schłodzić w takie dni. Warto podkreślić, że plaża jest nie tylko dla kempingowiczów. Można się na niej rozbić wykupując wejściówkę. Na terenie ośrodka są też różne domki do wynajęcia. W czerwcowe dni wolne miało się wrażenie, że wynajęte jest wszystko. Efektem tego były:
- ogólny spory ruch
- niewyrabiające sanitariaty
- kolejki do wszelkich budek z jedzeniem i piciem
- głośne imprezy do samego rana
- korki na zapchanym parkingu
Jak to bywa na wszelakich wyjazdach – mieliśmy małą przygodę. Próba opuszczenia parkingu, skończyła się utratą górnej lampki na przyczepie. Na parkingu był ogromny ruch i korek. Szlaban przepuścił nasze auto, ale opuścił się zanim przejechała przyczepa i skosił nam przedni reflektor. Wyjaśnienie tej sprawy ciągnęło się, aż do sierpnia. Nie będę tu opisywać szczegółów i przestrzegać przed osobami odpowiedzialnymi. Napiszę Wam tylko, że warto przemyśleć przyjazd tam w momencie, kiedy można się spodziewać lawiny urlopowiczów.
Dla tych, którzy tam nigdy nie byli – myślimy, że warto zaparkować na parkingu przed parkingiem ośrodka i rozeznać się w sytuacji, zanim się tam wjedzie z przyczepą.
Plaża w Skorochowie – Akwa Marina i kąpielisko
Plaża jak się marzy! Piaszczysta, szeroka. Mnóstwo, codziennie opróżnianych, koszy na śmieci. Prysznice na środku plaży. Boisko do siatkówki. Zjeżdżalnia wodna dla dzieci (płatna). Barów i budek z jedzeniem tyle, że niejedna nadmorska miejscowość może pozazdrościć. Parasole, lody, automaty, kręcone frytki, foodtrucki – wszystko, co popularne, tam właśnie było.
Toalety są nad plażą, na terenie ośrodka. W trakcie weekendowego rumoru w punkcie do mycia naczyń dla kempingowiczów, plażowicze myli nogi, co powodowało, że zlewy te zupełnie nie nadawały się do czegoś innego. Były brudne, zapchane piachem i oblegane.
Kąpielisko kapitalne. Strzeżone. Przestrzenie wydzielone bojkami i linami. Płasko i bezpiecznie. Wszędzie łódki, skutery, pontony, rowerki wodne. Działo się tam sporo. Mimo wielu ludzi, jakoś zawsze było gdzie się rozłożyć blisko brzegu i mieć na oku dzieci hasające w wodzie. Ryzyko pojawienia się sinic zmniejszano jakimś proszkiem, w związku z czym, czasem do 10:00, czy 11:00 był zakaz kąpieli.
Plaża i akwen wodny, to powody, dla których tam przyjechaliśmy. Kąpielisko spełniło swoją rolę!
Zagospodarowanie przestrzeni kempingu i organizacja.
Kemping ma jakby kilka stref. Nie są to oficjalne strefy, tylko takie strefy według nas 🙂
Pierwsza – najbliżej recepcji, najdalej od kąpieliska.
Wystawiona na słońce, mało urokliwa, najdalej od imprezowej części i domków i najdalej od plaży. Tam wylądowaliśmy za drugim razem. Mieliśmy spokój i ciszę.
Druga – na środku, pomiędzy recepcją, a plażą.
Częściowo trawiasta, częściowo sam kurz. Sporo drzew, teren dość krzywy, blisko domków na wynajem. W tej części jest piekarnia (obok niej spaliśmy podczas pierwszego pobytu), stał też foodtruck ze swoimi stolikami. Swoją drogą ciekawie jest spać 10 metrów od budki z jedzeniem i piwkiem. Około 22:30 obsługa już padała z nóg i zamykała interes. Ponownie otwierano go, jak się urlopowiczom już chciało porannej kawki mrożonej w drodze na plażę. W weekendy – głośno tam, jak nie wiem co. Z ustawieniem przyczepy można natrafić na kłopoty, a może udać się bez problemu, ale ogólnie dość ciasno.
Trzecia – na górce, najbliżej zejścia na plażę.
Głównie namioty, częściowo brak drzew, teren mocno krzywy. Myślę, że dużo mniej przechodniów i wieczornych ekip się tam kręci. Jednak widać było, że sporo młodzieży przyjeżdża tam z namiotami i własnymi głośnikami 🙂
Wszystkie te strefy przenikają się wzajemnie. Nie ma wydzielonych miejsc. Rozbija się każdy jak chce i gdzie chce, o ile sięgnie do prądu. Wydaje się, że nie mają tam limitu obozowiczów. Raczej panuje zasada „ile wlezie”. Policja patroluje teren, ale na hałas imprez nic nie zaradzi. Trochę po to takie miejsca są, żeby się wyszumieć i wyszaleć w wakacje.
Tam, gdzie król chodzi piechotą, czyli sanitariaty w ośrodku Akwa Marina
Klęska, klapa i kompromitacja. Piszę ostro, dlatego, że zawiodły mnie nawet przy drugim pobycie, w ten już niedługi weekend. Bywaliśmy już na kempingach, na których szalety nie istnieją w weekendy, ale poza nimi są ok. Sanitariaty w ośrodku Akwa Marina nie wyrabiają w weekendy, a w pozostałe dni podpadają w każdej prawie kwestii.
Są co prawda murowane, a kafle nie są okrutnie stare, ale….
- Trzy, czy cztery kabiny prysznicowe na taki duży kemping, to o wiele za mało. Były kolejki.
- Woda sama zmienia temperaturę kiedy, chce. Ustawianie nic nie zmienia. Ciepła leci rzadko.
- Po co wieszak na ręcznik i ubrania w ciasnej kabinie z tryskającą na boki wodą? Wszystko można mieć mokre. Nie ma tam żadnego przedsionka na swoje rzeczy. Żadnego krzesła, ani wieszaka na zewnątrz. Wieszaczek tak wysoko, że samodzielne już dzieciaki podrzucały ręczniki, żeby je zawiesić, wycierając przy okazji swoim ręcznikiem pół ścianki.
- Brak półeczki na kosmetyki.
- Otwierając drzwi od kabiny można walnąć osoby stojące przy umywalkach. Ciasno.
- Lustra nad umywalkami za wysoko jak dla mnie, nie wspomnę o dzieciach.
- Brudno. W pewnym momencie (nie w długi weekend), kafle były całe w żółtym nalocie. Nie takim, którego nie idzie domyć, tylko takim, że jak dziecko się oprze, to ta powłoka zostaje na nim.
- Mycie podłogi (akurat przy mnie) polegało na przejechaniu kafli mopem, którego używano chyba od 40-tu lat. Smród był taki, że trzeba było uciekać.
- Nad głowami lampy pełne trupów owadów.
- I na dokładkę jeszcze jedna sprawa, która mi się niestety zapamiętała. Kabiny to oddzielone wiszącymi dyktami małe przestrzenie. Jak się kąpią dwie osoby obok siebie, to pomyje jednej przelewają się dołem do drugiej i na odwrót. Okropność! Myślę, że szczególnie koszmarne jest to w damskiej części sanitariatów i już nie będę opowiadała dlaczego.
Na szczęście było gorąco.
Spędziliśmy tam w sumie około 7-miu najbardziej upalnych dni tego lata. Pozwalało to na korzystanie z prysznica w strojach kąpielowych o każdej porze dnia (np. kiedy były stosunkowo puste). Nie musieliśmy więc chodzić z ubraniami, których nie ma gdzie powiesić. Sprawdzaliśmy, czy nie ma tego nalotu na ściankach i się kąpaliśmy. Ukrop powodował, że woda ciepła nie musiała być taka znowu ciepła. W przyczepie było jak w saunie, więc korzystaliśmy z tych nieudanych sanitariatów, ale nie chcę myśleć, jak wygląda tam kąpiel (szczególnie z małymi dziećmi) w chłodniejsze dni.
Problem ze zlewnią WC, a miało być tak nowocześnie…
Podczas pierwszego przyjazdu, dość nowoczesny system zlewania nieczystości w postaci automatu nawet nam się spodobał. Umieszczony jest przy recepcji. Kemping jest długi i wąski, więc niektórzy kawał drogi pod górkę musieli z tymi nieprzyjemnymi kasetami spacerować. Sporo osób zapewne kończyło wycieczkę na sanitariatach i zlewało wszystko do zwykłego kibelka z powodu tej odległości (takie trendy obserwujemy na wielu kempingach).
Automat oferował dość ciekawe rozwiązanie oczyszczania kaset, choć umieszczenie go przy samej ścianie utrudniało manewry. I choć to automat, to też się brudzi tu i ówdzie, i brakowało, żeby go ktoś co jakiś czas opłukał. Nie było tam szlauchu, którym można by było go samemu potraktować.
Podczas drugiego naszego pobytu, w sierpniu, automat był już zepsuty. Spowodowało to, że zapchano odpływ nieczystości przygotowany pod opróżnianie kamperów, który znajdował się tuż obok. Nieciekawy to był widok i był niezmienny przez cały nasz kilkudniowy pobyt.
Dzieci w ośrodku Akwa Marina
Jest plac zabaw, ale tylko dla takich najmłodszych dzieci. Umieszczony jest w samym rogu ośrodka Akwa Marina. Może gdyby był centralnie i miał jakieś ławeczki to gromadziłby dzieci, a tak nie stanowi centrum zabaw. Poza nim nie ma nic na terenie ośrodka. Nie ma żadnej wiaty, ani świetlicy. Dzieci trzymają się przy swoich namiotach i przyczepach. Nasi trochę latali do zejścia na plażę, aby pozbyć się gotówki w automatach do gier i trochę na rowerach pojeździli, bo jest tam droga „z górki na pazurki”.
Pomimo tych nieudanych sanitariatów, Akwa Marina to ośrodek, do którego prawdopodobnie będziemy jeździli jeszcze nie raz. Tylko w upalne dni! Jeziorko i plaża to główny cel pobytu w takim miejscu. Odległość około 66 km od naszego domu też mocno zachęca, a ceny pobytu nie są wygórowane. Akwa Marina przypomina mi camping nr 80 w Człuchowie. Oba te miejsca w upalne weekendy przeżywają oblężenie. W obydwu można trafić fajnie i średnio fajnie z miejscem. I w obydwu plaża i kąpielisko robią całą robotę 🙂 I jeszcze niestety oba mają drogę z górki i pod górkę, które mnie niepokoiły za każdym razem, jak tylko chłopcy wsiadali na rowery 🙂
0 komentarzy