Faktycznie „pole” to dobre określenie dla tego miejsca. Słowo kemping nie oddaje tego, co zastaniecie na miejscu. Pole caravaningowe Topaz w Lubiatowie to ciekawy przypadek otoczony urokliwą, spokojną okolicą.
Mieliśmy co prawda ważny powód – znajomi byli w okolicy, jednak wiedząc, że nie ma tam kanalizacji i sanitariaty są w kontenerkach, aż sama się dziwię, że zdecydowaliśmy się na ten kemping, aaaa WRÓĆ: pole caravaningowe 🙂
Dlatego też dobrze robi się takie opisy o miejscach dopiero po pewnym czasie. Bo jak już się było, przeżyło 🙂 i wróciło, to zdecydowanie mniej emocjonalnie zabiera się głos w sprawie.
Tak mi się to pole caravaningowe Topaz zapamiętało.
Mój obraz tego miejsca wygląda tak, że najpierw ktoś otoczył drewnianym płotkiem duży kawał lasu na wydmach, bardzo blisko plaży. Potem postawił z boku kilka kontenerów i kubłów. Następnie dodał jeden kontener w pakiecie ze szlabanem w rogu pola i już wypłukał się ostatecznie z kasy stawiając na środku plac zabaw, więc wynajął młodzież na staż do obsługi. Tadam! I pole caravaningowe Topaz w Lubiatowe gotowe!
Nic więcej, poza tym co wymieniłam wyżej, w zasadzie nie ma 🙂 No może jeszcze kilka gaśnic 🙂
I właśnie to NIC WIĘCEJ tworzy nietypowy, interesujący charakter tego miejsca.
Pole caravaningowe Topaz w szczegółach.
Nie ma wyznaczonych miejsc do rozbijania się na polu, o boksach zapomnij! Nie ma limitu przyjezdnych. Pod tym względem panuje tam totalna samowolka. Ile się upcha, tyle będzie! Generalnie takie podejście jest całkiem spoko. Gorzej jednak, jeśli się wjedzie dość wymagającym zestawem, a potem okaże się, że nie ma szans się nigdzie rozbić.
Teren jest taki, jakim go przyroda stworzyła – nierówny. Im większa przyczepa, przedsionek, tym ciężej się ustawić. Trawy brak, wszędzie igły, szyszki i piach – no ale to wydmy. Wjechanie, ustawienie i wyjechanie dodatkowo utrudniają wszechobecne sosny. Podejrzewamy, że to właśnie tam uszkodziliśmy naszą antenę 🙂 Nam, do wszystkich manewrów, dodatkowo dołożyli utrapień na miejscu samolubni obozowicze, którzy porzucili auta na drodze wjazdowej. A na polu caravaningowym Topaz w Lubiatowie już samą drogę ciężko odnaleźć 🙂
Dzieciom łatwo się zgubić, bo nie ma żadnych ścieżek tylko ogrom wszelakich obozów między drzewami.
Wcale nie chcę, aby mój opis był negatywną opinią tego miejsca. Ono takie dzikie jest z założenia i jest otwarte na tych, którzy taką wersję wolą. Wjechać się udało, wyjechać też. Dzieci można przypilnować, z sąsiadami się dogadać i jakoś powoli leci 🙂 Takie slow life 🙂
Sanitariaty to dużo powiedziane
Sanitariaty to chyba zbyt doniosłe określenie na miejsce wyznaczone do kąpieli na tym polu. Jest to zestaw niezbyt zachęcająco wyglądających kontenerów. Są w nich toalety, zlewy, a w kabinach typu „toi toi” można się wykąpać – 2zł za minutę. Młodzież siedząca na krzesełku obok liczy czas kąpieli.
Nie będę się rozpisywać o tych kontenerkach, bo do żadnego nawet nie weszłam. Dobrze, że w przyczepie można wszystkie potrzeby załatwić 🙂 Nie chcę też zniechęcać do tego typu rozwiązań, gdyż dla wielu to wystarczające. Ja po prostu miałam wybór i wybrałam przyczepę. Nawet się nie interesowałam tym, czy jest tam pralka, bo i tak bym nie skorzystała. To tyle na ten temat.
Ulewy, nieporządek i uliczka w środku lasu
Wydaje mi się, że na polu caravaningowym Topaz może być spory kłopot w razie obfitych deszczy. Teren jest bardzo nierówny i każdy, kto rozbije się w obniżeniu terenu zbierze sporo wody podczas ulewy. Warto to mieć na uwadze wybierając miejscówkę.
Spędziliśmy tam ostatni tydzień otwarcia kempingu i nie dało się nie zauważyć śmieci na ziemi. Wygląda na to, że kemping działa tak, że wszelkie prace wykonują po zamknięciu sezonu. Drobne śmieci mieszają się z piaskiem i pewnie niełatwo je wyzbierać, no ale… A może się czepiam za bardzo…
Nietypowy jest też wjazd do tego kempingu. Jedzie się spory odcinek jednokierunkową, wąską drogą przez las na wydmach. W nocy jest tam totalnie ciemno, a na wycofanie z przyczepą nie ma szans 🙂
Podsumowując
Spędziliśmy tam około tygodnia i generalnie było ok, choć mam mieszane uczucia. Panująca atmosfera totalnej swobody z jednej strony bardzo mi odpowiadała, ale w pakiecie z nią szedł od razu brak organizacji. Nikt nie panował nad tym, kto kogo zastawił, kto porzucił auto przy wyjeździe i ile jest osób na tym terenie. Każdy mógł tam sobie swój teren zaparawanować według uznania i rozbijać się pół nocy. Sanitariaty – no mam swoje w przyczepie, ale jednak przy dłuższym pobycie jest dobrze, jeśli są w pobliżu przyjemne łazienki.
Mimo wszystko myślę, że to jednak głównie trudny dla dużego zestawu teren najbardziej zniechęca mnie do kolejnych kombinacji na polu caravaningowym Topaz w Lubiatowie. Także to tak: cieszę się, że byłam w takim zuchwałym miejscu i jeśli się tam jeszcze kiedyś pojawię to raczej tylko zwinnym kamperem 🙂
0 komentarzy