Od dawna cudujemy z tym grillowaniem. Zarówno u siebie na działce, jak i na wszelkich wyjazdach. Przerabialiśmy już… wydaje się, że…wszystkie rozwiązania. Wrzucamy na nasze kempingowanie.pl taki skrót spostrzeżeń. Grillowanie to spędzanie czasu na dworze, zazwyczaj w towarzystwie. Grillowanie to polski sport narodowy, który my też uprawiamy. I w końcu grillowanie to także część kempingowania. Dlatego dziś o grillowaniu ogólnie, nie tylko na kempingach. Także o rozwiązaniach w podróży i na wycieczkach. Dowiecie się też o tym, który grill na kemping nam się sprawdził i jakie rozwiązania przerabialiśmy.
Akademickie startery za 15 złotych.
Mieszkając w bloku startowaliśmy od tradycyjnych grilli typu hit marketu za 15 zł. Najczęściej takie akademickie rozwiązania wystarczały na maksymalnie dwa sezony, bo albo gubiły się śrubki, albo grill się tak wyginał, że nie było sensu go składać. Na kempingi się nie nadawał, bo ciężko go przewieźć bez fabrycznego włożenia z powrotem do pudła. Tylko nowy było sens zabierać, ale najchętniej zostawiało się go lub wywalało, jeśli już zdążył się rozklekotać. Bo najgorsze to uprzątnąć go, złożyć z powrotem i przetransportować.
Grille walizkowe – może taki grill na kemping?
Przeszliśmy więc na wyższy poziom zaawansowania – grille walizkowe. Większe i z pokrywą. Koszmar absolutny – tego umorusanego ustrojstwa nigdy nikomu nie chciało się skręcać i rozkręcać. Nie wspomnę już o przewożeniu go w 20 workach, bo inaczej cały bagażnik byłby czarny. Żal było wyrzucić i kupić nowy, bo aż takie tanie to nie było. I jeszcze te motylki – ileż to razy zapiekły się tak mocno, że nie szło nogi od grilla odkręcić. Doszło do tego, że jadąc z kimś na wspólny wyjazd, głęboko w duszy liczyliśmy na to, że to ten ktoś weźmie grilla, a my wspomożemy prace przy nim na miejscu.
Jeszcze przypomniało mi się, jak się kiedyś uparłam, że przecież niemożliwie, że grill nie może być czysty i… włożyłam go do wanny, celem doprowadzenia do stanu z przed grillowania. I to był… wielki, paskudny błąd! Dłużej wannę szorowałam po tej akcji, niż samego grilla. Młoda byłam i ambitna 🙂
Grill walizkowy to nie jest dobry grill na kemping. Duże to, brudne i ciężkie. Musiałaby być to ewentualnie jakaś specjalna wersja turystyczna.
Stacjonarny grill z kominem – ciuchcia taka.
Na wyjazdach odechciało się nam grillowania. Byliśmy też czasowo na diecie ubogiej w mięsko i odpoczywaliśmy od kopcenia na wycieczkach. Ale pod domem pojawił się nowy grill – prezent od rodziców. Duży ruszt, stabilność, pokrywa, termometr – piękna sprawa. Nie zniknął jednak problem, który jest udręką gospodarzy – brudny i poprzypalany ruszt oraz popiół i resztki węgla na dnie. Po jakimś czasie doszedł jeszcze jeden problem – miejsce na ten pojazd.
Małe, kieszonkowe grille gazowe.
Nie posiadaliśmy takiego grilla gazowego, ale używaliśmy takowego. Mam na myśli mały, turystyczny grill gazowy. Odpada problem węgla – i to jest super. Szybko się nagrzewa – też plus. Trzeba jednak zaopatrywać się w gaz w nabojach. No i niezmiennie mamy brudne elementy, które ciężko w ogóle doprowadzić do ładu (brud zapieka się na grzałkach). Mała powierzchnia grilla nie wyrabia przy większej liczbie osób. Nie było to rozwiązanie dla nas.
A może grill na kemping powinien być jednorazowy?
Byliśmy ich fanami dość długi czas. Kupowaliśmy po kilka w promocji i trzymaliśmy w przyczepie. Sprawdzały nam się także podczas pieszych wycieczek, ponieważ mieściły się w plecakach. Miały też duży plus: rozpalasz, pieczesz, jesz i wszystko razem do śmieci – nic nie trzeba szorować. Używaliśmy ich z radochą dopóki nasi chłopcy jedli… jak dzieci. Tak mniej więcej od dwóch lat każdy z nich zjada porcję jak dorosły. Każdy je więcej ode mnie i taki jednorazowy grill nie wyrabia. Musielibyśmy dwa na raz rozpalać, aby otrzymany żar podołał naszym porcjom. Aha zdarzało się, że trzeba było niektóre egzemplarze rozwalić, aby żar się równo rozłożył w tacce. No i taki jednorazowy grill nadaje się tylko do szybkich posiłków. Karkówce nie podoła.
Party Grill – porwaliśmy się na tę nowinkę.
Kupiliśmy grilla gazowego, ale z płytą zamiast rusztu. Jest to grill, który może też służyć jako turystyczna mini kuchenka gazowa. Nie powiem, że jest to rozwiązanie idealne, ale najlepsze do tej pory. Płyta jest mała, no ale miało to być rozwiązanie kompaktowe, zgrabne i takie, które można schować w przyczepie. Płyta zamiast rusztu, pozwala na przygotowanie np. jajek sadzonych, czy grzanek.
Stosunkowo łatwo się ją myje. Raz, że jest właśnie wielkości dużego talerza, a dwa, że ma tę powłokę, która sprawia, że nie przywierają do niej potrawy. Podstawę grilla uzupełnia się wodą, co znacznie ułatwia mycie tej części. Płyta wierzchnia jest wypukła, chyba po to, aby resztki i tłuszcze spływały po obrzeżach do podstawy z wodą, a nie środkiem na palnik. Ma to plus, bo palnik jest w dobrym stanie. Minusem jest to, że parówki i kiełbaski lubią się sturlać na ziemię. Ponadto, jak się zawali grilla karkówkami w marynacie, co zafundowaliśmy sobie kilka razy (no bo chciało się dużo i szybko na raz zrobić), to spływają one po płycie, spadają i wszystko jest uciapane.
Grill nie radzi sobie zbyt dobrze podczas wietrznej pogody, ale generalnie jesteśmy zadowoleni. Mamy do niego zawsze dwa zbiorniczki (butle) z gazem i korzystamy z niego stosunkowo często.
I tu mi się Bartek wtrącił. Muszę dopisać:
- że mamy do tego grilla dwa naboje (cartridge)
- w domu mamy 2 kg butle z gazem
- zakupiliśmy przez Internet (tzn. ja nie 🙂 ) przejściówkę
- i w domu te dwa naboje ładujemy z zapasu z dużej butli.
Jego konstrukcja i kompatybilność sprawiają, że jest dość bezpieczny (co ma znaczenie, jak dzieci się kręcą dookoła). Ponadto podczas deszczu używamy go w namiocie, co nie udałoby się przy grillu na węgiel. Dość szybko zepsuł się iskrownik, ale cała reszta działa. Jest stabilny i ciekawie się składa.
Czy już wiecie jaki grill na kemping wybrać dla siebie?
Po latach różnych doświadczeń, teraz najlepiej przy domu sprawdza nam się na razie klasyczne ognisko na przenośnym palenisku. Grilla lokomotywy używamy rzadko. A na wyjazdach i kempingach właśnie Party Grill, gdyż jest dość uniwersalnym rozwiązaniem, które całkiem nieźle się myje w zlewach kempingowych. Nie ma to jak podjąć temat grillowania w środku zimy – aż mi się cieplej zrobiło!
0 komentarzy