Nasze dzieci nigdy nie były za granicą. Bały się tego. Trzeba było przełamać lody. Przez zarazę wszystkie plany chwilowego opuszczenia kraju przeciągały się, aż do tegorocznych ferii. Wstępnie mieliśmy uderzać do Anglii, ale po przeliczeniach okazało się to finansowo nieosiągalne. W pociągu wyświetliła się reklama połączenia Wrocław – Drezno. Uchwyciliśmy się myśli, że pojedziemy z chłopakami gdzieś pociągiem. Wyrobiliśmy dowody dzieciom i ruszyliśmy.

Dzisiejszy wpis nie będzie szczególnie przydatnym opisem atrakcji Drezna, bo wszystko, co się do słynnych atrakcji zalicza nie było specjalnie atrakcyjne dla dzieci w wieku 7-12 lat 🙂 Dlatego tym razem na blogu powstaje taka kartka z pamiętnika Wojtuników. Zacznijmy więc od początku.

szykujemy sie na wycieczke pociagami

Zaczęło się od kanapek na drogę 🙂

5 godzin w pociągach i dwie przesiadki

O dziwo, na dworcach, nie było żadnego zamieszania, a odnalezienie odpowiednich pociągów odbyło się bez żadnych przebojów. Podróżowanie pociągiem jest chyba najbardziej komfortowym sposobem przemieszczania się.

z dziecmi w pociagach do Drezna

Dzieci mogą wygodnie usiąść, nawet się położyć, jeśli miejsce na to pozwala. Można pograć w karty na stoliku. Można wstawać i siadać milion razy. Przejść się w jedną i w drugą stronę. Nikt nie karze zapinać pasów. My – rodzice, nie mamy na głowie żadnych zmartwień dotyczących pojazdu, którym się przemieszczamy. Nie musimy tankować, uważać na drodze itd. Dlatego nawet zdrzemnąć się nam trochę udało.

drezno dworzec

Po przekroczeniu granicy, kiedy to w pociągu pojawili się Niemcy, a ich język zaczął dominować, dzieci się ciut wycofały i były nawet grzeczniejsze 🙂 Także nie licząc tego, że dzieciaki nie czują, że podłoga jest zawsze brudna i że lepiej nie przyklejać policzków do okien, to nie mamy na co narzekać. Przesiadki w zasadzie nie były uciążliwie, bo każdy miał jeden plecak do ogarnięcia, a czasy oczekiwania na kolejny pociąg nie były za długie. Każdy się w przerwie przewietrzył, rozprostował, coś zjadł i wsiadaliśmy do kolejnego pociągu.

Hotel w centrum Drezna

Znalezienie Hotelu trochę zajęło. Szczególnie ciężko to idzie, jeśli dzieci jest więcej, niż dwoje. W wybranym przez nas hotelo-hostelu udało się zarezerwować pokój 6-osobowy. Nazwałam go hotelo-hostelem, ponieważ istnieje w nim możliwość wynajęcia łóżka w pokoju 🙂 Przybywa się wtedy ze swoją kłódką i dostaje szafkę dostosowaną do zamykania w tenże sposób. I co jeszcze ciekawe, pokoje rodzinne są oznaczone tylko w układach jeden rodzic plus jedno dziecko lub jeden rodzic plus dwoje dzieci. Także chyba wszyscy z założenia są rozwodnikami 😉 Pokój trafił się nam idealny i mieszkało się w nim przez dwa dni superowo.

Drezno – duże, stare i nowe, pełne różnorodności

Miasto jak miasto. Troszkę się można fascynować nietypowymi budynkami, no ale bez dwóch zdań – łatwiej byłoby na jakimś wypadzie bez parówkożerców. Przespacerowaliśmy się po tej najsłynniejszej części, próbując uwrażliwić dzieci na piękno architektury, ale w zachwyt nie wpadli 🙄  Interesowało ich to,  jak będzie wyglądał nasz pokój i czy będziemy musieli ciągle chodzić tak dużo, jak pierwszego dnia 🙂

To, co sprawiało radochę wszystkim, to ekscytacje i poruszenia dzieci na widok rozwiązań innych, niż u nas, i tak na przykład:

  • zielone światło to u nich „rozbiegana babeczka”!
  • nie ma pasów na przejściach dla pieszych, więc można chodzić jak się chce!
  • w Lidlu są ciasteczka Oreo w białej czekoladzie!!!
  • hot-dog jest z kiełbasą zamiast parówki!
  • Niemcy nie noszą czapek, a ty nam mamo każesz 🙄 
  • itd.

Muzeum Higieny w Dreźnie

Przeczytaliśmy przed wyjazdem, że to ciekawa propozycja pod kątem rodzin z dziećmi. Doczłapaliśmy tam po śniadaniu. Pogoda dopisywała. Muzeum ciekawe, interaktywne. Choć kilka razy usłyszeliśmy od dzieci, że im słabo od oglądania tych okropnych wystaw, to uważam, że to był dla nich owocny czas. Nie mają zbyt wielu okazji, aby zobaczyć prawdziwe serce, płód w łonie matki, człowieka w przekroju (na plastry) itp. 🙂 Tak to już jest, że czasem trzeba coś przeżyć i coś nas musi poruszyć, aby się to zapamiętało. Po zaliczeniu głównej, wielkiej wystawy, przeszliśmy do sali zmysłów dla dzieci.

Nie polecam odwrotnej kolejności, bo dzieci źle zniosą tę poważniejszą część jako drugą. Najmłodszy tak się nam rozkręcił w tych interaktywnych salach, gdzie wszystko można była wciskać, włączać i ruszać, że nie mógł przestać bawić się włącznikami światła po wyjściu na korytarz 🙂 Cena i czas atrakcji w stosunku do jakości – godne polecenia!

Samodzielność, duma i odwaga

Ucieszyło mnie, że każdy podjął próbę odezwania się do obcokrajowców, mimo, że był to niemiecko-angielski z elementami ukraińskiego 🙂 Byłam pełna uznania dla najstarszego, za to, że odważył się zrobić sam małe zakupy. A już jak poszli sami rozmienić ojro na drobne, żeby w piłkarzyki pograć, to duma mnie rozpierała ostatecznie 🙂 Chłopcy zostali obdarowani dwa razy darmowymi słodyczami i uznali, że Niemcy ogólnie są mili 🙂 Mnie cieszy, że nie mają obciążających naleciałości historycznych w swoim stosunku do sąsiadów oraz to, że nie boją się już jechać za granicę. 

Trzy dni w Dreźnie, dwa nocne spacery po rozświetlonym rynku, bratwurst na kolacje i przeliczanie euro na nasze – takie oto mieliśmy atrakcje w zimowej przerwie od szkoły. Krótko, ale konkretnie spędzony czas. Podobało nam się, mimo, że tym razem nie spaliśmy w naszej przyczepie kempingowej 🙂


0 komentarzy

Dodaj komentarz

Avatar placeholder

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Discover more from Wypożyczalnia przyczep kempingowych. Opinie oraz testy miejsc i akcesoriów kempingowych.

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading